wtorek, 28 stycznia 2014

Trudne lekcje samodzielności

Nie wiem, dla kogo jest to cięższa lekcja?
Dla Hani, która ma sama troszczyć się o naukę i prace domowe, czy dla mnie, która powinnam powściągnąć swoje zapędy do perfekcji i zapobiegania mikro-katastrofom...
Zaczytane ostatnio z zeszystów:
- "Babcia nie jest szczupła, ale wytrzymała. Przechodzi operacje plastyczne. Lubi jeździć na rowerze i czasami zabiera mnie ze sobą. Bardzo ją kocham, bo zawsze się mną opiekuje."
-"Najbardziej podobało mi się, jak Pan Astronom mówił o Słońcu i kulach gazu, bo przypomniało mi to gazy "z tyłu""

Musi mieć to po babci!
Może nawet tej od operacji ;)

piątek, 17 stycznia 2014

Czasami skrzydła rosną po drodze...

.. nie ma więc na co czekać! Działaj! Ciesz się! Ucz i kochaj!


Z lubością pochłaniałam dziś wzrokiem Jacka, który sączył moją pracową kawę z obszczerbionej filiżanki w czerwone róże. Przeglądał jakieś kwitki w porflelu. Z przygniecionym zwyczajowo kołnierzykiem polówki. Z nieco przydługimi siwiejącymi (już nie tylko na skroniach) włosami. Z prawą nogą wspartą na lewym kolanie.
Nikt nie wymyśliłby lepszej wersji tego piątku.

wtorek, 7 stycznia 2014

Krótko i sympatycznie


Czas kończyć te wagary!
Nieco mi zeszło ostatnio… Ale nie będę przepraszać. Wszak cykliczność wpisaną mamy
w genotyp. A z naturą się nie wygra. Szkoda więc podejmować jakiekolwiek kroki. Wolę poddać się chwili i wyciągnąć z niej wszystko, co najlepsze (w ostatnich miesiącach wyjątkowo dobrze czuję się w roli własnego psychoanalityka).
I choć staram się szerokim łukiem omijać noworoczne podsumowania, chyba muszę to napisać. Tak ku pamięci. Tak na przyszłość. Żebym już nigdy więcej nie biadoliła. Nie załamywała rąk. Nie myślała „kryzysowo”. Nie skupiała się na żalach i nieszczęściu. To był trudny rok. Ale potrzebny. Może nawet najlepszy, jaki mógł nam się trafić…
I na tym podsumowania zakończę. Prawda, że krótko i sympatycznie?!