piątek, 8 marca 2013

Ciężki żywot urzędnika

Część 4. O zawodowym wypaleniu,
Cieszyła się na wyjazd jak ta głupia! Z jednej strony, zostawiała za sobą dom, dzieci i męża (tak tak drodzy Państwo! Urzędnik, choć wydać się to może dziwne, też ma życie prywatne!), a z drugiej – przed nią 2 wolne wieczory w Goszofie. Goszóf lubiła średnio. Znała w ogóle. Powyższe braki rekompensował jednak skład zespołu kontrolnego. Skład był mieszany, choć pierwiastek żeński przeważał. Wespół więc z tym pierwiastkiem uknuła plan następujący – kontrola sprawnie i rzeczowo, a wieczorkiem - relaks, wino, klocki (!), basen, sauna i może solarium. Na taki wypas, dnia powszedniego nie mogła sobie pozwolić z racji wskazanych powyżej: domu, dzieci i męża…

Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy wypełniona po brzegi makaronem z szynką parmeńską, czosnkiem, prażonym słonecznikiem, pietruszką i serem gorgonzola, wróciła do hotelu. Była w wieku, gdy swoje pragnienia wyraża się otwarcie. Na hasło – Ascana – zareagowała więc w sposób dla siebie właściwy: za żadne skarby! Idę czytać! Zaległszy więc na małżeńskim łożu, jakie przypadło jej w pokojowym udziale, odpłynęła w świat literackiej fikcji. Po chwili – w świat sennych fantazji. Fantazje długo jednak nie trwały, wszak … służba nie drużba! Nastąpił więc relaks. W kolejności … dziś już nie do odtworzenia. Na początku był bilard, a na końcu płacz i zgrzytanie zębów. Jak się bowiem okazało, tylko mentalnie była gotowa na 10-minutową porcję solarium! Podobnie nieprzygotowane były jej koleżanki. Obie trzy kwiczały więc późną nocą, przekręcając się raz po raz w pościeli.
Wracała przybita. Chyba czuła się wypalona.

2 komentarze:

  1. Droga urzędniczko! Solarium to samo zło! :P
    I masz teraz wypalenie :P
    Pozdrawiam z MALOWNICZEJ kuchni...
    Malownicza - pozostawiam to Twej interpretacji :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Och! Na mój detektywi nos... pachnie mi tu Dekoralem :)

    OdpowiedzUsuń