czwartek, 7 listopada 2013

Spóźnienie

Żeby ktoś tak dobrze zorganizowany jak ja spóźnił się do pracy całe 10 minut... potrzeba naprawdę wiele. Tak do tej pory myślałam. Dzisiejszy poranek zmienił jednak moje zapatrywania w tej kwestii. Okazuje się, że wystarczy, iż zjawią się w domu rodzice, którzy zaoferują poranną pomoc przy dzieciach ;)

Nieświadoma obrotu spraw i złośliwości czasoprzestrzeni, nastawiłam sobie beztrosko budzik na 6:30. Po porannym prysznicu i wykarmieniu wszystkich 3 kocich sztuk, zaczęłam się lekko niepokoić. Z pokoju, w którym spali rodzice dochodziło miarowe dwutonowe chrapanie. Zbliżała się 7:00. Pracę rozpoczynam o 7:30. Hania pierwszą lekcję o 8:00.
O 7:05 nie wytrzymałam nerwowo. Zapukałam do rodziców.
- Hej, nie zmieniliście zdania? - upewniłam się nieśmiało - odwozicie dziś maluchy?
- Yyyhh, no tak.
- A na którą nastwialiście sobie budzik?- dociekałam (właściwie nie wiem nawet po co)...
- No nie, myśleliśmy, że nas obudzisz...
Taaakkk...
Z domu wyjechałam o 7:25. W tym czasie zdążyłam się ubrać, obudzić 2 dzieci, odziać je i nakarmić (płatki z mlekiem), zaaplikować wszelkie syropy i psikacze (nadal z lekka podziębione), zrobić Hani i sobie kanapkę, a rodzicom poranną kawę...
To był piękny poranek!

2 komentarze:

  1. nie pokażę tego co teraz napisałaś Grzegorzowi, bo gotów wymienić mnie na szybszy model ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie nakręcają sytuacje podbramkowe. W innych okolicznościach "poruszam" się powszechnie akceptowalną prędkością ;)

    OdpowiedzUsuń