czwartek, 28 marca 2013

Wiek słuszny

Już od tygodnia tkwię zawieszona na granicy wieku.
Dojrzałego ze słusznym.
W tym małym punkcie, czas zdaje się nie istnieć.
Zostałabym tu dłużej...

czwartek, 21 marca 2013

środa, 20 marca 2013

Zimowa lekkość bytu

znużonym wzrokiem
odprowadzam płatki śniegu
od okiennej ramy do parapetu
przymrużając powiekę
skracam im drogę
zasypiając
unicestwiam

wtorek, 19 marca 2013

Wielkanoc

Nigdy wcześniej Święta Wielkanocne nie pachniały nam Wenecją.
Cytrynową babką i pasztetem - owszem.
Pomimo śniegu - węch mam wyczulony.

piątek, 15 marca 2013

Problemy techniczne

Podobno, wklejanie tekstu z Worda powodować może to nieprzystające stylicznie (białe!) tło tekstu. Nie mam jednak siły przeklepywać raz jeszcze tekstu, więc wybaczcie.
Tymczasem pozdrawiam i idę zaparzyć herbatę.

Zadanie domowe - wspomnienia, pamiętniki, dzienniki

Miałam wtedy 5, może 6 lat. Mieszkałyśmy z mamą w Gozdnicy. Zapomnianej przez świat, ale nie przez Boga mieścinie, która w szczytowym okresie pochwalić się mogła 3900 mieszkańcami. Życie Gozdniczan, przynajmniej tych w wieku produkcyjnym, skupione było wokół 3 punktów – Zakładu Ceramiki Budowlanej, ich głównego żywiciela, Super Samu i Kościoła. Nieliczni znajdowali zatrudnienie poza Ceramiką, tak jak i niewielu stać było na zakupy w pobliskim Żaganiu. Co do Kościoła, nie zważając na wolę jednostek, wdzierał się w progi każdego domostwa. Zwykle, niedzielnymi dzwonami, które wprawiały w drgania szklanki ustawione na kuchennych blatach.

poniedziałek, 11 marca 2013

nie będę pisać o...

Z racji poniedziałku, zrobiłam dziś rano krótki przegląd blogowej prasy. Statystyki są jednoznaczne - w 99% dzisiejsze notki traktowały o tym, co za oknem, czyli o (cytuję ze źródeł zaczytanych):
- białym gównie,
- białym tałatajstwie,
- cholernej zimie,
- znienawidzonych opadach (...)
Nie będę więc o tym pisać :)

niedziela, 10 marca 2013

Zadanie domowe


Z racji wspomnianego już Goszofa, w tym tygodniu kursowe ćwiczenie kleiłam na przysłowiowym kolanie. Miał być opis bohatera poprzez wnętrze, ale rzeczony wlazł mi w kadr i nie byłam w stanie się go pozbyć... Wyszło więc jak wyszło...

piątek, 8 marca 2013

Ciężki żywot urzędnika

Część 4. O zawodowym wypaleniu,
Cieszyła się na wyjazd jak ta głupia! Z jednej strony, zostawiała za sobą dom, dzieci i męża (tak tak drodzy Państwo! Urzędnik, choć wydać się to może dziwne, też ma życie prywatne!), a z drugiej – przed nią 2 wolne wieczory w Goszofie. Goszóf lubiła średnio. Znała w ogóle. Powyższe braki rekompensował jednak skład zespołu kontrolnego. Skład był mieszany, choć pierwiastek żeński przeważał. Wespół więc z tym pierwiastkiem uknuła plan następujący – kontrola sprawnie i rzeczowo, a wieczorkiem - relaks, wino, klocki (!), basen, sauna i może solarium. Na taki wypas, dnia powszedniego nie mogła sobie pozwolić z racji wskazanych powyżej: domu, dzieci i męża…