poniedziałek, 17 czerwca 2013

sport a higiena

Bywa, że sport to nie samo zdrowie.
Zawzięłam się. Uknułam sobie plan nie dość, że ambitny, to i z perspektywą celu szczytnego, więc pomimo skwarów, jakie nam łaskawie w kraju zapanowały - kontynuuję biegi.
No i po piątkowej porcji ruchu, jakoś tak dziwnie w kostce mi się zrobiło.. niby nie ból, a jednak... boli. Chociaż właściwsze byłoby określenie "doskwierająca chybotliwość". No ale czy ma mnie to powstrzymać? No przecież, że nie! Jacek kupił maść głęboko rozgrzewajacą, owinęłam się bandażem i siup na trasę! Z nieba leje się żar, a ze mnie pot (więcej niż proporcjonalnie). Butelka wody, którą dzierżę w dłoni, raz po raz wyślizguje się. Wpadam więc na myśl, że opłuczę wodą ręcę, co wzmocnić uchwyt powinno. Przy okazji, przecieram twarz. Po chwili, kostka przestaje boleć. Za to buzia - pali niemiłosiernie! Krem głęboko rozgrzewający, który pozostał mi na dłoniach, w sposób całkowicie nieprzemyślany, przeniosłam na policzki... Higiena w życiu jednak ważna jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz