poniedziałek, 18 lutego 2013

Ciężki żywot urzędnika (w częściach serwowany)

Tak mnie dzisiaj wzięło. Wszytko przez Alutkę Nieładową, która z wielkim smakiem zainaugurowała dzisiaj na swoim blogu rzecz zacną, a mianowicie serię śniadaniowych inspiracji. Nabrałam więc ochoty na jakąś inaugurację własną. Niniejszym więc to czynię:
 
Część 1. O rybim losie
Spojrzała do reklamówki. Do końca nie wiedziała, czego się spodziewać, jednakowoż trzy pary smutnych dorszowych oczu nieco zbiły ją z tropu. Przetarła dłonią oblodzone głowy wpatrzonych w nią ryb. Na palcach pozostały jej nasączone strachem kryształki lodu.
Była pewna, że stworzenia te, w sposób podobny do niej reagują na sytuacje stresowe.
Myśl ta okazała się na tyle dojmującą, że zatroskana, odruchowo przetarła dłonią czoło znacząc się rybim smrodem.
Wróciła do pracy. Zanim dotarła do swojego biurka, minęła na korytarzu nie mniej naznaczonego kolegę. Właściwie to naznaczony był bardziej, bo w jego reklamówce znalazły się również flądry w ilości sztuk kilku. Zapewne o równie żałosnym spojrzeniu. Nie czuła się jednak na siłach, by to sprawdzić.
Nie sprawdziła również, czy jej smutne towarzystwo z reklamówki zostało przed hibernacją wypatroszone.
Żywot urzędnika bywa ciężki.

2 komentarze:

  1. Czyli, że i rybi los w Twych rękach przeze mnie? :P Trzeba było zostać przy mojej paście!
    A jakiś przepis na rybę wydrukowałaś na urzędniczej drukarce? :)

    P.S. Czekam na kolejne części!

    P.S.2 Może trzeba wydać powieść / opowiadania / etc.? Poważnie pytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :)nie, no aż tak źle nie jest. Na razie jestem w stanie zinterpretować rzeczywistość zastaną (chociażby w tak surowej rybnej postaci). Ale kto wie!? Może za jakiś czas będę musiała już ją kreować...
    Ps. Przepisu nie drukowałam. Jacki obsmażył je klasycznie i wczoraj, wespół zespół z sąsiadami, pochłonęliśmy ze smakiem rzeczone sztuki.
    Ps.2. Na razie zbieram energię z przestrzeni. Potem zacznę - materiał :)

    OdpowiedzUsuń